Witam; najkrócej - kiedy tranzystory koncowe sa wysterowane na max i może zacząć sie "cięcie" wierzchołków sygnału (czyli zaczynaja wchodzic w nasycenie), specjalny układ wykrywa ten stan i dokłada kilka woltów napiecia zasilania do stopnia mocy. Kiedy przesterowanie minie, zasilanie wraca do normy. Koncepcje rozwiązania tego problemu sa bardzo rózne, widziałem kilka i każda była wyraźźźnie inna - wspomniany NAD (schemat był publikowany kilka lat temu w Radioelektroniku), Kenwood KA8800SD, (cztery p.........rzone hybrydy, zupełny odlot), jakiś projekt w EE z lat 90-tych, itd. Był tez taki scalak Philipsa do zastosowań w car-audio, gdzie ten problem miały rozwiazywać w niewielkim stopniu dodatkowe elyty dużej pojemności dołączane, kiedy trzeba. (One oczywiście były wczesniej naładowane i czekały na swój "występ" - jeżeli weźmie sie pod uwagę, że przy pełnym wysterowaniu nap. sieci pokładowej trochę "siada", to to cos tam mogło pomagać
). Nie chcę sie wdawac w dyskusje, ale generalnie jest to pomysł do kitu - dodatkowe układy, jakies tam przełączanie zasilania podczas pracy - to nie może przyzwoicie działac. Po prostu - wzmak jest zaprojektowany odtąd- dotąd, a jak komus mało, to wybiera wiekszy dopał - np X1000 PASS'a ( po uzyskaniu przydziału dodatkowej mocy w Zakładzie Energetycznym). Do dziś ludzie buduja np. wzmak Hiraga 20 i cmokają całymi tygodniami z zachwytu - a ma to raptem 20W.
Albo Son of Zen Pass'a (single ended, 8W) i maja trwały odlot.
No dobra, wystarczy tych żartów, ale co do H, to prawda; niby końcówka pracuje oszczędniej, ale to pozory, nic się na tym nie zyskuje. Wzmacniacz w klasie B (lub AB) i tak ma najmniejsza sprawność przy małych mocach, gdzie układ H nie działa.
PI