Postautor: PI » czw 01 gru 2005, 19:07
Witam; ja sie z tym wszystkim zgadzam, tym bardziej, że w środowisku audiofilów obowiązuje zasada, że parametry elektryczne nie są wazne, ważne są wrażenia subiektywne, czyli jak słyszymy wzmacniacz. A to sa sprawy jak wiadomo niemierzalne. Podchodząc jednak do sprawy z pewnym umiarem, ale w miare naukowo, nie da się ukryć, że dobry wzmacniacz, zawierający minimum rozwiązań uznanych powszechnie za korzystne dla wszystkich jego parametrów, jest lepszy, niż wzmacniacz skonstruowany wg programu minimum - a takie niestety były starsze polskie wzmacniacze. Było to uwarunkowane kilkoma czynnikami, m.in. tym, że mimo świetnych pomysłów nie mielismy na skalę przemysłowa dostepu do nowoczesnych podzespołów ( totalne embargo) a sami ich po prostu nie produkowaliśmy - tez z róznych przyczyn. Tranzystory KD502 czy 2N3055 nie oferują parametrów wystarczających dla dobrego wzmacniacza akustycznego, także układ quasikomplementarny sterowany z pary komplementarnej to nie jest najlepsze rozwiązanie. Zresztą i stopień wejściowy i stopień sterujący to tez program minimum. Znacznie ciekawsze wzmacniacze pojawiły sie nieco później w miniwiezy Diory o roboczym oznaczeniu 055. Co do wzmacniaczy scalonych - większośc to konstrukcje przeciętne, pomyslane jako tanie rozwiązanie do ESPU. Ale sa tez konstrukcje specjalne, robione na zamówienie gigantów i tych nie mozna bagatelizować - np seria wzmacniaczy RSN3xxx Technics, czy TA2xxx Kenwooda ( do dziś ich struktury i aplikacje są trzymane w tajemnicy - konia z rzędem dla tego, kto ma pełną ich dokumentację lub wie napewno, kto je produkował - Sanyo????). Z popularnych to wciąż niedoceniany TDA7294, ciekawy i bardzo dobry wzmacniacz z MOSFET'ami na wyjściu. Podobnie seria "Overture" National Semi. Ale jest prawdą, że wzmacniacz "dyskretny" jest prawie zawsze lepszy, bo mamy wpływ na wszystkie jego elementy i możemy dzięki temu "zestroic" go wg własnych upodobań - co do najmniejszego elementu. Na koniec jeszcze powołam sie na Nelsona Pass'a - super guru światowego audiofilstwa i właściciela wielu niezwykłych patentów na wzmacniacze - nie jest wazne, jak szybki jest wzmacniacz, to nie jest zbyt ważna cecha, istotne, aby miał duszę i nie dokładał do dzwięku nic od siebie. Pass twierdzi, że pogoń za zwiekszaniem szybkości wzmacniaczy (SR) nie jest niczym uzasadniona, bo w realnym dzwięku nie wystepuja przebiegi o szybkościach narastania większych, niz ok.2V/us. Takie twierdzenie to miód dla duszy nas, właścicieli WSH205, ws502 czy WS442 (ja). Moje ulubione konstrukcje wciąż są w fazie klisz do naświetlenia PCB i nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się cos z tych rzeczy "odpalić". Ano, szewc bez butów........ Jak zwykle pozdrawiam "movzx".
PI